Kiedy dwoje ludzi uzna, że postanawiają w otoczeniu najbliższej rodziny i przyjaciół oficjalnie przyrzec sobie dozgonne dochowanie miłości przychodzi czas planowania ceremonii zaślubin oraz następującego zaraz po nim wesela. Jednym z elementów przygotowań jest rytuał zapraszania gości. Współcześnie jest to tendencja podzielona na dwa trendy: jeden składnia się ku osobistemu odwiedzaniu każdej osoby, druga ku wysyłaniu drukowanych zaproszeń pocztą. A jak to wyglądało na terenie dawnego Śląska? Dziś o spuściźnie rytuałów związanych z zaprosinami.
Rytuał zapraszania gości na wesele
Na pewno mieliście okazją zaobserwować różne metody zapraszania Was na wesela. Niewątpliwie sposób, w jaki prosi się gości o przybycie na uroczystość weselną jest osobliwym rytuałem.
Jak to wyglądało dawniej?
W drugiej połowie XIX wieku, a także w okresie międzywojennym zaprosiny miały miejsce w ostatnim tygodniu przed weselem. Czyniono to w czwartek lub w sobotę.
Dość łatwo można się domyślić, że w dawnych czasach nie było ekskluzywnych druczków przeznaczonych na bileciki z zaproszeniem na imprezę. Jak to więc wyglądało? Otóż nasi przodkowie mieli swoje sposoby. Pisano ręcznie cały tekst zaproszenia. Można się jednak w tym momencie zapytać, a co robiły te osoby, które były niepiśmienne? To całkiem proste, zapraszały gości osobiście.
Teresa Smolińska w „Tradycyjne zwyczaje i obrzędy śląskie” przytacza informacje ze źródeł, które mówią nam, że na przełomie XVI i XVIII wieku niektóre z Panien Młodych chodziły razem ze swoimi druhnami do gości i zapraszały każdą osobę, którą chciały zobaczyć na uroczystości – pojawiały się na dworze, w karczmie, a nawet na plebanii.
Szlachta jako ta majętniejsza stosowała metodę wysyłania pisemnych zaproszeń.
Pora wysyłania zaproszeń weselnych
Dawniej nic nie działo się przypadkiem. Dotyczy to także pory wysłania zaproszeń weselnych. Należało dokonać go w takim czasie, aby osoba zaproszona miała wystarczająco czasu na udzielnie odpowiedzi z informacją dla Pary Młodej czy pojawi się na uroczystości. Jeśli ktoś nie mógł przybyć należało wysłać list w postaci druku z gratulacjami i życzeniami dla nowożeńców.
Dwa wesela i jedna Para Młoda?
Jak podaje Teresa Smolińska w publikacji „Tradycyjne zwyczaje i obrzędy śląskie” jeszcze na początku XIX i w XX wieku na południu Polski istniał pewien dość osobliwy zwyczaj związany z zapraszaniem gości na wesele. O co chodzi?
Młodzi osobno zapraszali weselników. Dlaczego tak się działo? Spowodowane to było tym, że w tym samym czasie urządzano dwa wesela. Jedno w domu Pani Młodej dla jej orszaku weselnego, a drugie w domu Pana Młodego dla jego gości.
Co więcej, zapraszanie ponawiano tuż przed ślubem. Oprócz standardowego czasu przyjęte było także powtórzenie go w przeddzień uroczystości (czyniła to Para Młoda) lub w sam dzień wesela (co czynili drużbowie).
Zapraszanie gości, wódka i kołacz
Dawniej każda sytuacja wiązała się z przestrzeganiem ściśle określonych zwyczajów. Nie inaczej jest z czasem zapraszania gości na wesele.
Kiedy przychodził czas pierwszych zaprosin powszechnie przyjęte było, że Młodzi częstowali wszystkich wódką i kołaczem. Ten miły gest należało wykonać nawet w kierunku służby.
Rytuał padania do nóg
Stare zwyczaje czasem są dla współczesnego człowieka zabobonami, a czasem czymś tak nierealnym, jakby wyjętym z innego świata. Są i takie, które mogą wprawić nas w zadziwienie i wywołać uśmiech na ustach. Jednym z nich jest pewien rytuał.
Zapraszając gości normą było, aby Młodzi pocałowali każdą osobę. Tradycja ta wiązała się także z padnięciem do nóg, tzw. głaskaniem ich chusteczką.
Rytuał zapraszania gości przez drużbów
Zwykle miało to miejsce w dzień przed weselem. Co najciekawsze odbywało się to nie tylko po zmierzchu, ale i nocą. W tym czasie drużbowie dosiadali konia i na nim objeżdżali całą wieś i okolicę, wjeżdżając nawet do izb!
Oczywiście w gości nie przybywali z pustymi rękami. Bardzo często mieli przy sobie wódkę, kołacz lub chleb. Bywało, że przybywali ze słodyczami i ciastem dla najmłodszych.
Kiedy nie zastali żadnego z domowników zostawiali po sobie ślad – kawałek kołacza.
Symboliczne „nie, nie będzie mnie na weselu”
Zastanawiało Was jak kiedyś odmawiało się przybycia na wesele lub zwyczajnie mówiło się „nie”, kiedy z jakiegoś powodu nie mogło się przybyć na uroczystość wyprawianą przez Młodą Parę?
Takim znakiem orientacyjnym były same dary, którymi obdarowywało się osoby zapraszane. Działało to w bardzo prosty sposób. Jeśli ktoś nie przyjął wysłanego dla niego pieczywa, natychmiast chciał zapłacić za wódkę czy nie przyjął drużbów – symbolicznie informował o tym, że go nie będzie.
Rytuał zapraszania – szacunek do gości
Rytuał zapraszania gości nigdy nie był dowolny. Każdy gest, słowo, przyniesione w podarku smakołyki i alkohol czy kwieciste oracje mają za zadanie wyrazić szacunek dla weselników i być zachętą, aby każdy, kto otrzymał zaproszenie pojawił się na zabawie.
Bibliografia:
Wszystkie przytoczone w tym artykule zwyczaje zaczerpnięto z publikacji opracowanej przez Teresę Smolińską „Tradycyjne zwyczaje i obrzędy śląskie”, wyd. Uniwersytetu Opolskiego, Opole 2003.