Wesela są różne, wszystko zależy od Pary Młodej, regionu i kultywowanych tradycji. Łączy je radość płynąca z serc świeżo upieczonych małżonków, którzy postanowili w otoczeniu najbliższej rodziny i przyjaciół sformalizować swój związek. Nie da się ukryć, że wiele ceremonii jest odarta z coraz większej ilości zwyczajów, które dawniej były nieodłączną częścią ślubów i wesel. A jak to kiedyś wyglądało na terenie Śląska? Przekonajmy się!
Oczekiwania kawalera ze wsi względem przyszłej małżonki
Zanim kawaler stanął na ślubnym kobiercu ze swoją wybranką poszukiwał tej jednej, jedynej i idealnej kobiety dla siebie. Teresa Smolińska w „Tradycyjne zwyczaje i obrzędy śląskie” przytacza nam – zapewne ku zaskoczeniu wielu osób – całą listę rzeczy, które liczyły się dla mieszkańca wsi z terenu Śląska przy wyborze kandydatki na żonę. O czym mowa? Szereg oczekiwań składa się z rzeczy tj. m.in.:
-
pieniądze,
-
sprzęty domowe,
-
poszukiwania zwykle gdzieś w pobliżu miejsca swojego zamieszkania.
Co więcej. Wybranka powinna być:
-
poważna,
-
skromna,
-
cicha,
-
pracowita.
Dawniej wręcz mówiono, że jeśli panna mogła się pochwalić zestawem takich cech, jak: miłe usposobienie, czerstwa cera, mierna otyłość – to będzie mieć licznych kochanków.
Nie tylko pierścionek, czyli o zaręczynach
Jak myślicie, kiedy wypadało się zaręczyć z wybranką swojego serca? Dawniej czyniono to na kilka tygodni lub miesięcy przed zaplanowanym terminem ślubu i wesela.
Z okazji zaręczyn pary przygotowywano skromną ucztę, bez żadnego przepychu i rozrzutności.
Oczywiście wypadałoby, aby kawaler podarował coś pannie. Wśród podarków z tej okazji pojawiały się:
-
księga psalmów oprawiona w czarną skórę i z pozłacanymi brzegami,
-
pieniądz – dziewczyna miała nosić go na szyi,
-
złoty pierścionek.
Zaproszenia na wesele
Dokładnie na 8 dni przez terminem wesela drużbowie mieli za zadanie zaprosić na imprezę organizowaną przez Parę Młodą wszystkich krewnych, przyjaciół, ale i urzędników wiejskich, tj. np. sędziowie czy pastorowie.
Osoby bogatsze mogły poszczycić się posiadaniem drużby konnego. Towarzyszył mu młodszy drużba, a uprząż była świątecznie udekorowana wstążkami. Oczywiście galopem przejeżdżał przez wieś. Wszystko to było symbolem zamożności.
Biedniejsi mieli drużbę poruszającego się pieszo.
Drużbowie słynęli z umiejętności mówienia komplementów, stosowania przenośni i słów pochlebnych. Wszystko po to, aby w jak najbardziej podniosły sposób zaprosić na wesele.
Co ciekawe, wczesnym rankiem w dzień wesela miało miejsce ponowne zapraszanie weselników.
Pan Młody udaje się do swojej lubej
Kiedy nadchodził dzień ślubu i wesela Pan Młody w otoczeniu wszystkich swoich gości udawał się do domu Panny Młodej. Oczywiście przybycia orszaku weselnego do dziewczyny nie dało się przeoczyć. Karawana weselna przybywała licznie: jedni pieszo, inni konno, jeszcze inni jadąc na wozach. Wszyscy byli w radosnych nastrojach, wydawali z siebie okrzyki, były nawet wystrzały z pistoletu.
W tym czasie Panna Młoda jadła. Drużyna weselników zwracała się więc do rodziców dziewczyny. Padało wówczas pytanie o to, czy oddadzą swoją córkę temu oto przybyłemu mężczyźnie. Zazwyczaj czyniono przy tej okazji porównanie mówiące, że Panna Młoda czyni ofiarę, która polegała na rozcięciu swojego serca na dwie części i połowę go oddaje mu na drewnianym talerzu. Oczywiście ta symbolika miała wszystkich rozrzewnić.
Prześcieradło z rozmarynową gałązką przed wejściem do kościoła
Dawniej zanim przyszli małżonkowie weszli do wnętrza kościoła był zwyczaj, aby kobieta podarowała swojemu wybrankowi prześcieradło z rozmarynową gałązką.
Następnie drużba ustawiał gości weselnych w dwie kolumny. Nie było tam jednak przypadku. Kiedy zaczynały bić kościelne dzwony weselnicy wchodzili do świątyni odpowiednio od swojego statusu.
Po ceremonii kobietę odprowadzano do rodziców. Uczta zaczynała się dopiero o czwartej. Podczas wesela wszystkim zarządzał drużba. To właśnie on był mistrzem ceremonii, gospodarzem weselnym, trefnisiem i krajaczem w jednej osobie.
Idealny drużba. Kto mógł nim być?
Okazuje się, że aby być wspaniałym drużbą trzeba było umieć rozśmieszać ludzi, doprowadzać weselników do łez, rozgrzewać ich do zabawy. Do tego znać wystarczającą ilość świetnych żartów, z dowcipem zadawać pytania, a gdy trzeba zabrać głos umieć wypowiedzieć się we właściwy sposób.
To do niego należało także usadzanie weselników. Jeśli myślicie, że to koniec listy jego zadań, jesteście w wielkim błędzie. Przynosił on też rosół, mięso, talerze z chrzanem, kapustę z kiszkami i kiełbasą, karpie, pieczeń wieprzową, ser czy masło. Oczywiście odpowiadał także za wódkę i piwo, a raczej za to, aby nikomu żadnego trunku nie zabrakło.
Na każdym kroku miał rozweselać weselników, czyta dowcipne uwagi ze swej księgi, wygłasza różne mowy.
Ale przy całym tym wesołym usposobieniu, gdy od stołu wstawał mówił pacierz i psalm śpiewał.
Tańce z Panną Młodą
Kiedy już weselnicy trochę się nasycili przychodził czas na tańce. Był zwyczaj, aby Panna Młoda zatańczyła z każdą osobą przybyłą na uroczystość, a im kto więcej dawał pieniędzy, tym więcej czasu mógł przebywać z nią na parkiecie.
Zwykle wesele kończyło się wraz z nastaniem świtu.
Po weselu nie do Pana Młodego
Zaskoczeni? Okazuje się, że tuż po weselu na dawnym terenie Śląska dziewczyna, która stała się już żoną zostawała u swojego ojca, i to na 12 do 15 dni. Dopiero po tym czasie mogła udać się do swojego małżonka.
Bibliografia:
Wszystkie przytoczone w tym artykule zwyczaje zaczerpnięto z publikacji opracowanej przez Teresę Smolińską „Tradycyjne zwyczaje i obrzędy śląskie”, wyd. Uniwersytetu Opolskiego, Opole 2003.