Ślub to nie tylko ceremonia, podczas której szczęśliwie zakochani w otoczeniu najbliższej rodziny i przyjaciół powiedzą sobie „tak”, ale i wiele różnych tradycji ślubnych, które wciąż są mniej lub bardziej obecne w naszym życiu Jedną z nich są wykupiny znane w różnych częściach Polski, w tym na Górnym Śląsku. Jak nie trudno się domyślić zwyczaj ten związany jest z wykupieniem Panny Młodej przez Pana Młodego. Wiąże się ze znanym od dawien dawna wnoszeniem posagu za wydanie dziewczyny. A jak wiemy rodzice nie oddają swojej ukochanej córki za darmo. Pora na pertraktacje. Te powinny być zacięte, a na pewno prowadzone z poczuciem humoru i uśmiechem na ustach. Oczywiście zwieńczone daniną, która powędruje do kobiety, która lada moment z panny ma stać się żoną.
Nie dostaniesz lubej za darmo
Chcesz ukochaną za żonę? Pragniesz doprowadzić ją do ołtarza lub do sali w urzędzie stanu cywilnego, gdzie powiecie sobie „tak”? Marzysz, aby złapać ją już za rękę i przytulić?
Czeka Cię wykup, czyli zwyczaj związany z wnoszeniem posagu za wydanie upatrzonej przez Ciebie kobiety na żonę. Są to tak zwane wykupiny, znane także jako wywodziny. Tradycja wywodząca się z dawnych czasów, wciąż praktykowana wśród wielu osób.
Jednego możesz być pewnym, chcesz ją za żonę, zapłać, rodzina nie odda Ci jej za darmo.
Skąd wziął się zwyczaj wykupin…?
Wykupiny oczywiście mają swoje korzenie w przeszłości. Jeśli chwilę się nad tym zastanowisz na pewno samodzielnie dojdziesz do tego, że przecież jeszcze dość niedawno świat za oknem wyglądał zupełnie inaczej i rządził się zupełnie innymi prawami.
Przypomnijmy. W dawnych czasach tak naprawdę związek małżeński był to swego rodzaju kontrakt zawierany pomiędzy dwiema rodzinami. To właśnie są korzenie tej tradycji. Swaci między sobą uzgadniali warunki wydania panny za danego kawalera. Sami zainteresowani mieli w tej sprawie tak naprawdę najmniej do powiedzenia.
Wesoła zabawa tuż przed ceremonią ślubną
Jak to wygląda w praktyce? Tuż przed ceremonią ślubu Pan Młody pojawia się w domu Panny Młodej. Towarzyszy mu świadek, który to w jego imieniu prowadzi pertraktacje ze świadkową dziewczyny. Goście weselni w tym czasie gromadzą się na zewnątrz.
Zaczyna się licytacja. Wszyscy są ciekawi, ile kawaler jest w stanie zapłacić za swoją wybrankę… Wszystko odbywa się w bardzo zabawnym tonie, tak, że niejednokrotnie weselnicy doprowadzani są do łez. Nie brakuje też pełnych humory przyśpiewek kierowanych w stronę Młodego.
W niektórych regionach świadkowa trzyma w rękach koszyk, do którego Pan Młody musi wrzucić pieniądze. Tylko pod takim warunkiem mężczyzna może ujrzeć swoją kobietę. Wtedy zazwyczaj druhna podaje zabawne argumenty i oświadcza oficjalnie, że dana kwota jest za mała, potrzeba o wiele więcej. Tak rozkręca się wesoła zabawa. Taka licytacja może chwilę potrwać zanim strony dojdą do porozumienia, a danina będzie satysfakcjonująca dla świadkowej.
Czasem zamiast pieniędzy w koszyku pojawiają się słodycze. Są także miejsce, gdzie Pan Młody targując się o wybrankę swojego serca przychodzi z biżuterią. Oczywiście w zależności od rodziny i kawalera można wnosić posag w dowolnej postaci.
Dopiero gdy licytacja kończy się pozytywnie, Pan Młody „dostaje” Pannę Młodą.
Tradycje wciąż żywe
Patrząc na to jak szalenie szybko globalizuje się nasza rzeczywistość za oknem dobrze mieć świadomość, że w Polsce i na Górnym Śląsku wciąż są miejsca, w których praktykuje się różne przedślubne i ślubne zwyczaje. To część kultury, która żyje dopóki, dopóty jest praktykowana i obecna w tym ważnym dniu w życiu Młodej Pary.